piątek, 21 września 2018

Czy istnieją Smutni Trenerzy, czy też smutni trenerzy? Co ich różni?


To z pozoru dziwne pytanie ma swój sens. Kilka razy zdarzyło się nam bowiem, że czytaliśmy u kogoś określenie "smutni trenerzy rozwoju osobistego" w znaczeniu: oszuści, słabi edukatorzy, ludzie, którzy wciskają innym kit. Problem z tym, że tacy trenerzy nie są smutni. Są weseli, uśmiechnięci i pełni energii, choćby z tego powodu, by móc odwrócić uwagę od swojej niekompetencji. Nazywamy ich więc wesołymi trenerami i nie jest nam z nimi po drodze.


Smutni Trenerzy i Trenerki to osoby, które edukację w duchu krytycznym traktują poważnie i z pokorą. Znają jej ograniczenia i wyzwania. Wyglądają na Smutnych, bo gdy porównamy ich zachowania do otaczającej nas fali (często) fałszywego i wyolbrzymionego entuzjazmu, to wyglądają mizernie. Są to jednak tylko pozory, wynikające ze złego punktu odniesienia. Smutni Trenerzy i Trenerki, to osoby, które są w pewien sposób smutne, ponieważ zdają sobie sprawę, że nie dojdzie w ludzkich umysłach do nagłego oświecenia, ani nie nastąpi spektakularny przyrost osób, które zaczną stosować na co dzień narzędzia ŻYCZLIWEGO SCEPTYCYZMU. 


Smutni Trenerzy i Trenerki nawet by tego nie chcieli, bo taka nagła zmiana rzadko jest symbolem przemian wynikających z konsekwentnego stosowania, tam gdzie to możliwe, REFLEKSYJNEGO MYŚLENIA.

Są więc także Smutni, bo nie będą witani jako zbawcy. Z drugiej strony jednak ich to jednak cieszy, bo szukanie zbawienia i zbawców jest częstokroć tylko mechanizmem obronnym wyczerpanego stresem umysłu.

Jeśli więc chcecie używać gdzieś określeń typu "Smutni Trenerzy" lub też "smutni trenerzy", to uszanujcie to, co napisaliśmy powyżej i starajcie się używać słów zgodnie z ich wyjaśnioną właśnie genealogią.

Z wyrazami szacunku,
życzliwie sceptyczny Marcin Ilski, 
twórca Smutnych Trenerów Rozwoju Osobistego.